* Jennifer *
Minął tydzień. Od mojego zerwania z Zaynem i puszczenia się z Liamem. Dużo nad tym myślałam i stwierdziłam, że jestem zwykłą dziwką. Jest mi smutno, bo Juliette prawie wcale nie ma w domu. Cały dzień spędza z Harrym. Jedyny Bóg wie co oni tam robią. Payne nie odwiedza mnie. Pisze albo rozmawia z moją przyjaciółką o mnie. Pyta jak moje samopoczucie, jak się trzymam itd. Ona oczywiście odpowiada, że coraz lepiej, ale to zwykły stek kłamstw. Nie mam już ochoty dalej żyć.
Postanowiłam wyjść na spacer, zrobić coś z tym moim marnym żywotem. Ubrałam czarne rurki i bordowy sweter. Rozpuściłam włosy i zrobiłam sobie bardzo wyrazisty makijaż bez, którego ostatnio nie wychodziłam na ulicę. Wsunęłam na nogi czarne trampki do kostki, wzięłam kluczę oraz torebkę. Dom mojej przyjaciółki znajdował się blisko lasu. Godzina przekraczała grubo 19. Kolana się pode mną ugięły. Usłyszałam jakiś szelest pochodzący zza krzaków. Szybko stawiałam nogę za nogą by nie wylądować na chodniku. Jeszcze nigdy nie czułam takiego strachu. Teraz pragnęłam, aby przyszedł Liam i po prostu mnie przytulił. Ale nie... Musiało być gorzej. Zza gęstej zarośli wyszedł nie zbyt trzeźwy Zayn. Przeklnęłam w myślach i zaczęłam niemal biec. Wszytko tylko żeby mnie nie zauważył. Pech dzisiaj wyjątkowo spoczywa na moim ramieniu.
-Jen! Boże kochanie! - zaczął biec w moją stronę. Gdy zobaczył moją bladą twarz i minę która malowała się na niej od razu wytrzeźwiał. Spojrzałam mu już pewniej w brązowe tęczówki. Były przesiąknięte żalem, cierpieniem i złością.
-Zayn... Zostaw mnie. - ruszyłam żwawym krokiem w kierunku zielonego budynku, domu Jul. Tylko o tym marzyłam.
-Jennifer błagam! - niemal płakał. Wiem, że bardzo tego żałował, ale ja potrzebuje czasu.
-Malik. Obiecuje, że za tydzień możesz do mnie przyjść i porozmawiamy, ale teraz nie mogę... - odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do bezpiecznego mieszkania. Słyszałam w oddali jakiś pisk szczęścia, cieszył się. Zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki i zatrzaski po czym bezsilnie zsunęłam się po nich. Mój oddech się uspokoił, a więc poszłam do sypialni. Wzięłam prysznic i zasnęłam.
Rankiem w kuchni była już Jul. Przywitałam się z przyjaciółką i upiłam łyka kawy, którą mi przygotowała.
-Przykro mi, ale nawet dzisiaj musze iść do pracy. - wzdęła dolną wargę.
-Pokaz? - spytał z udawanym uśmiechem.
-Yhymm... - odpowiedziała mało entuzjastycznie.
-Powodzenia! - poklepałam ją po ramieniu.
-Nie chcesz iść ze mną? - spytała już pełna nadziei. Lekko się skrzywiłam.
-Sorki Jul, ale nie mam jeszcze ochoty.... - westchnęłam.
-Rozumiem. - uśmiechnęła się blado i wyszła. Opadłam na kanapę. Włączyłam coś w telewizji i po prostu tępo się wpatrywałam w plazmę. Cały czas przed oczyma pojawiała mi się twarz Zayna. Bałam się go nadal... Choć wiem, że mam nad nim przewagę. - te rozmyślania przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Bez jakiegokolwiek zawachania przycisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? - spytałam lecz nikt nie odpowiadał. - Halo?
-Jen... - wyjąkał Liam.
-Słucham? -zaśmiałam się.
-Moge przyjść? - smutno odparł.
-Oczywiście!
-Będę zaraz... - rozłączył się. Jak mówił tak się stało. Był okropnie smutny dlatego od razu znalazł się w moich objęciach. Zaparzyłam kawę i poczęstowałam chłopaka ciastkami. Usiadłam na przeciwko niego i spojrzałam w jego oczy gładząc jego udo.
-Co jest kochanie?
-Bo... Zayn pier*oli, że jesteście razem. - ledwo przełknął ślinę. Oburzyło mnie to.
-Co ku*wa? Powiedziałam, że być może mu wybacze... - faceplam cisnął się sam.
-To mnie martwi, bo.... - skrzywił się lekko - Bo ja Cię kocham. - chciał wyjść lecz ja byłam szybsza. Złączyłam nasze wargi w namiętny pocałunek i nie dałam mu wyjść. Spojrzałam w jego dezorientowane, oczy. Uśmiechnęłam się blado.
-Ja Ciebie też Li. - wpił się we mnie z niewyobrażalną nachalnością. Wtuliłaś się w jego tors i zaczęliście oglądać to co leciało w telewizji. Nie ważne co robiliście, ważne że z nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz